W obliczu powstawania jak grzybów po deszczu eksperckich stron i poradników, chciałbym odpowiedzieć na krótkie, a jakże bardzo ważne pytanie : Kim jestem i co robię? Całkiem niedawno byłem kimś innym, człowiekiem wyróżniającym się z tłumu, ale tylko za sprawą swojej tuszy, która zdecydowanie stawiała mnie poza szeregiem fit tłumu. Przeszedł czas by to zmienić i zacząć wiązać sznurowadła bez hektolitrów potu i bez zadyszki, podczas wchodzenia na 1 piętro.
Postawiłem na bieganie, a wraz z nim zacząłem chłonąć wiedzę, przekazywaną przez Internet i przez ludzi, którzy choć w małym stopniu liznęli tematu biegowego. Na szczęście na początku swojej przygody biegowej trafiłem na obóz Tatra Running, gdzie spotkałem osoby kompetentne i takie które potrafiły mnie sprowadzić na Ziemię, gdy zaczynałem rozważania, podpieranymi informacjami wyssanymi z globalnej sieci. To był jeden z lepszych strzałów w mojej przygodzie biegowej. Od tamtego czasu przeszedłem długa drogę, słuchając swego ciała i spędziłem tysiące godzin na odkrywaniu tajemnic biegania i żywienia.
Kim więc jestem? Czy posiadam fachową wiedzę? Co staram się uzyskać wylewając swoje myśli, przy okazji biegania i gotowania. Nie wiem, czy posiadam podręcznikowe definicje. Na pewno pozyskałem kilka informacji, które w obliczu moich doświadczeń pojawiły się na twardym dysku i żaden format nie jest w stanie ich wyrzucić. Nie jestem osobą kompetentną by udzielać porad sportowych, a jedyne co mogę zrobić to podzielić się swoim doświadczeniem, które zdobyłem przemierzając tysiące kilometrów. Ktoś pewnie zapyta: Po co ten blog? W jakim celu opowieści o bieganiu? Dla satysfakcji, przekazywania radości płynącej z biegania i czerpania motywacji od innych ( taka transakcja wiązana ). Przy okazji biegania mogłem też rozwinąć swoją drugą pasję, jaką jest gotowanie. Dzięki mojej mamie, zawsze gdzieś mnie ciągnęło do garów i lubiłem zamieszać w bigosie czy ukręcić jakieś ciasto. Przy okazji eksperymentu z weganizmem, okazało się że mogę dać upust swojej fantazji i pogłębiać swoje manualne umiejętności kulinarne. Czy pochłonąłem już tyle wiedzy, by udzielać porad???
Tak jak w przypadku biegania, uważam że są bardziej kompetentne osoby do wymądrzania się w sieci. Ludziom z dyplomami ( choć to nie jest, żaden wyznacznik inteligencji ) pozostawiam sztywne tabelki, wykresy i plany żywieniowe. Dzielę się swoim doświadczeniem, obserwuję swój organizm i przekazuje to wraz z moim menu. Jestem zwykłym człowiekiem, bez dyplomów, tytułów, fachowego wykształcenia i innych gadżetów zapewniających fejm ekspertom neofitom. Moim dyplomem jest certyfikat wystawiany przez życie, aktualizowany każdego dnia, zarówno w kuchni jak i w trakcie biegu. Ponoszę porażki mieszając w garze i stawiając kroki na ścieżce biegowej, zbierając garściami wiedzę, która leży na ziemi i wisi w powietrzu.
Gdyby ktoś potrzebował posłuchać zwierzeń szaleńca, który przeszedł drogę od grubasa do ultrasa, chętnie opowiem. Jeśli ktoś szuka inspiracji biegowej i kulinarnej, chętnie się podzielę. Nie będzie to wiedza książkowa, lecz część mojego życia, które nie zawsze bywa takie jakbym chciał. Dążąc do celu musimy być gotowi na wszystkie zwroty akcji i zdecydowani na przyjęcie sporej dawki szalonych pomysłów.
( w trakcie przerwy śniadaniowej, różne myśli przychodzą człowiekowi do głowy )
jedno jestem pewne, jesteś mega silnym i pozytywnym człowiekiem, pełnym motywacji, pasji i szczęścia :) to można odczuć, wchodząc tutaj czytając, widząc zdjęcia, przepisy.
OdpowiedzUsuńznam te myśli, u mnie zdecydowanie czasem zbyt często przychodzą, ale czasem jest dobrze tak sobie wszystko poukładać w głowie, a jeszcze lepiej zainspirować innych, podzielić się czasem cząstką siebie :)
pozdrawiam!
I-N-S-P-I-R-U-J-Ą-C-E
OdpowiedzUsuńTwoją historię poznałam z tv zaciekawiła mnie i tak trafiłam na bloga zaczęłam czytać co sprawiło że przypomniałam sobie o sobie samej i w weekendy gotuję obiady na cały tydzień do tej pory gotowałam sporadycznie.Od jakiegoś czasu myślę o zmianach szeroko pojętych miedzy innymi o aktywności fizycznej i zaczęłam od spacerów z małą przebieżka dwa razy w tyg. ponieważ do pracy mam 264km.w obie strony i różnie ją kończę, ale chcę coś zrobić,tylko nie wiem czy to nie za mało czasu,poświęconego na sport a może powinno się zacząć od ustalenia grafiku zajęć i oczywiście czy istnieje jakaś granica wiekowa na rozpoczęcie według mnie zdrowszego życia fizycznego i nie tylko.
OdpowiedzUsuńW moim przypadku pozwoliłam na to by praca,zajęła taką część mojego życia że teraz się zastanawiam czy zrobienie czegoś dla siebie w wieku 50lat mimo bardzo dobrego stanu zdrowia jest odpowiednie lub właściwe mam nadzieję że nikogo nie urażę pisząc mało entuzjastycznie
pozdrawiam
Jestem wegetarianką od 3 lat. Obecnie staram się (bo jeszcze niestety nie jest to efekt ostateczny) przejść na weganizm. Latem chcę spróbować więcej kuchni witariańskiej. Wraz z tymi zmianami w moim życiu pojawiła się potrzeba ruchu(mam 56 lat). I tutaj jest problem - mieszkam na wsi, jestem panią w pewnym wieku i mam zachowawczych, niereformowalnych sąsiadów (szczególnie bardzo otyłe sąsiadki). A więc pojawia się strach o "publiczne potępienie". O moim weganizmie nie mają pojęcia, ale próby biegania mogą moich sąsiadów wprawić nie tylko w zdziwienie, a wręcz w złość (czego często doświadczają młodsi ode mnie) i złośliwe uwagi. Jednak muszę to pokonać. Weganizm sprawił, że czuje się o wiele lepiej niż jeszcze 10 lat temu. Dziękuje za Twój przyklad, blog jest jak najbardziej potrzebny takim jak ja.
OdpowiedzUsuń"od grubasa do ultrasa" - przekonałeś mnie :-) Już nie mogę się doczekać Twoich przepisów i porad. Zaczynajmy więc!
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem twój artykuł na wp i sie zmotywowalem sie do kupna twojej książki jak przyjdzie książka chce zacząć tylko zamiast biegac chce jeździć na rowerze jeżeli jest dużo przepisów fajnie jestem wegetarianinem jakies 35 lat juz dokładnie nawet nie pamietam
OdpowiedzUsuń