Zbliża się koniec roku, a wraz z nim czas na podsumowanie tego co udało się zrealizować , dokonać, przeskoczyć i osiągnąć. Rok był bardzo pracowity, zarówno pod względem biegowym, jak i kulinarnym. Udało się przeskoczyć bariery biegowe, a w temacie gotowania otworzyłem kolejne furtki smakowe, przybliżające mnie do coraz lepszego kucharzenia. Oczywiście wszystko to, nie jest tylko moją zasługą, nie byłoby to możliwe bez moich bliskich, przyjaciół i wszystkich osób zaangażowanych w założone przeze mnie zadania.
Rok 2015 rozpoczął się bardzo intensywnymi treningami, które miały mnie przygotować do zamierzonych startów. Pierwszym z zaplanowanych, był maraton odbywający się w Czeskich Budziejowicach. Maraton bardzo oryginalny, gdyż odbywał się on na podziemnym parkingu w markecie. Założenie było proste – wystartować i świetnie się przy tym bawić, a że przy okazji udało się poprawić rekord życiowy, to jeszcze bardziej uświetniło to wydarzenie.
Kolejnym ważnym posunięciem był start w 10 maratonach pod rząd, przebiegniętym w towarzystwie Izy Dziedzic, oraz ikony polskich ultra biegów, Ryszarda Kałaczyńskiego. Marcowe wyzwanie miało na celu sprawdzić reakcje mojego organizmu na 10 dniowy wysiłek. Wszystko przebiegło rewelacyjnie, test wypadł pomyślnie.
Kwietniowe bieganie jak zwykle zaprowadza mnie do Rudy Śląskiej, gdzie zmagam się z 12 godzinnym bieganiem. Tym razem bogatszy o doświadczenia z poprzednich lat, podszedłem do zagadnienia niezwykle mądrze i rozważnie. Po raz kolejny podniosłem sobie poprzeczkę, co zaprowadziło mnie na 3 miejsce podium w kategorii wiekowej. Bieg ten był bardzo ważny, gdyż otwierał serię startów akcji charytatywnej Tort Urodzinowy dla Gosi.
Długo nie musiałem czekać na kolejne wyzwanie, gdyż z początkiem maja przyszło mi wystartować na dystansie 110 km w Wolsztynie. Trasa bardzo wymagająca, leśna, pagórkowata miała mnie przygotować do pierwszego poważnego biegu górskiego jakim był dla mnie Bieg Rzeźnika. Ten start przebiegł bez większych fajerwerków, aczkolwiek jest to impreza godna polecenia.
Niespełna miesiąc później całą ekipą grudziądzko-malborską pakujemy się w pojazdy i wyjeżdżamy do Cisnej, gdzie zmagamy się z 77 kilometrową trasą po górskich ścieżkach. Po zeszłorocznym starcie w Maratonie Karkonoskim, myślałem że będzie to dla mnie katorga, lecz ku mojemu zdziwieniu, było bardzo przyjemne. Moje nogi zaczęły przyzwyczajać się do wzniesień z którymi muszą się zmagać, ale to chyba za sprawą przepięknych widoków, które serwują Bieszczady.
Impreza o której wspomnę teraz, jest kolejną, która wpisała się na stałe w mój kalendarz biegowy. Nie wyobrażam sobie sezonu startowego bez przemieszczania się biegiem ze Szczecina do Kołobrzegu. W zeszłym roku w trakcie przemierzania 147 kilometrowej trasy, poznałem fantastycznych ludzi z Olsztyna. Nie mogę tutaj nie wymienić nazwiska Mańkowski ( Krzysztof Mańkowski ). Z tym gościem w 2015 roku pokonałem ten dystans na pełnym luzie, śpiewem na ustach z otoczką pełnego szaleństwa. Nie wyobrażam sobie by w 2016 roku, miało go tam zabraknąć.
Okres od końca czerwca, do początku września to okres intensywnych przygotowań do najważniejszego przedsięwzięcia tego roku, czyli akcji Tort Urodzinowy dla Gosi. Dla tych, którzy nie mieli okazji zapoznać się ze szczegółami akcji, krótko opiszę o co chodziło.
„Tort urodzinowy dla Gosi jest to cykl biegów w których zamierzam wziąć udział i jednocześnie zbierać środki na rehabilitację oraz leczenie mojej niepełnosprawnej siostrzenicy Gosi. U Gosi stwierdzono dziecięce porażenie mózgowe gdy miała 10 miesięcy. Choruje na padaczkę, astmę oskrzelową, i ma problemy okulistyczne (uszkodzenie nerwu wzrokowego w prawym oku ).Większość z tych imprez biegowych są to ultramaratony organizowane na terenie kraju, w trakcie których zamierzam informować zawodników o niniejszej akcji, licząc na wsparcie zarówno w biegu jak i w sprawie wpłat na podane konto. We wrześniu chciałbym przebyć trasę mierzącą 800 kilometrów z Morskiego Oka na Hel. Bieg ten będzie tzw. " wisienką na torcie" i symbolizował będzie zakończenie akcji”
W najśmielszych snach nie wyobrażałem sobie, co może się dziać z ludzkim ciałem w trakcie pokonywania takiego dystansu. Demony w głowie, łzy, śmiech, radość, ból, krew. Wszystko to sobie zapewniłem jednym, 10 dniowym startem. Jednak myśl o Gosi, której był dedykowany bieg doprowadził mnie szczęśliwie do mety.
W najśmielszych snach nie wyobrażałem sobie, co może się dziać z ludzkim ciałem w trakcie pokonywania takiego dystansu. Demony w głowie, łzy, śmiech, radość, ból, krew. Wszystko to sobie zapewniłem jednym, 10 dniowym startem. Jednak myśl o Gosi, której był dedykowany bieg doprowadził mnie szczęśliwie do mety.
Można by rzec, że wrześniowe bieganie zakończyło mój sezon biegowy, ale rozpoczęło się intensywne pogłębianie mojej drugiej pasji jaką jest gotowanie. Jak na razie nie myślę jeszcze o tym, by otworzyć bar wegański, ale na pewno będę robił wszystko by pogłębiać swoją wiedzę w zakresie żywienia, gotowania i wszystkiego co z tym związane.
Podsumowując cały rok, chciałbym podziękować wszystkim, którzy byli zaangażowani w moje akcje biegowe. Nie będę wymieniał personalnie wszystkich osób, gdyż nie chciałbym kogoś pominąć i sprawiać tym samym przykrości. Ludzie jesteście wielcy i bardzo doceniam, to co zrobiliście dla mnie dla Gosi i wszystkich innych, którzy potrzebowali pomocy. Serdecznie dziękuję wszystkim osobom, czytającym mojego bloga, to właśnie dzięki Wam staram się rozwijać, pogłębiać swoją wiedzę i działać jeszcze sprawniej. Wiem, że nie zawsze staję na wysokości zadania, ale nie myli się tylko ten co nic nie robi. Życzeń noworocznych, jeszcze nie będę Wam składał, gdyż przed Sylwestrem na pewno się jeszcze odezwę, ale ten post zakończę krótkim zdaniem. DZIĘKUJĘ WAM ZA 2015 ROK :)
Co za rok! No i to jedzonko! Za pizzę z patelni będę wdzięczna do końca świata.
OdpowiedzUsuń