Przychodzi czasem taki dzień, że zasiadam przed komputerem i wpatruje się bez pomysłu w monitor, na którym co jakiś czas pojawiają się zdania, by po chwili zniknąć. Nie będę zrzucał winy na poniedziałek, gdyż nigdy jakoś nie pałałem do niego wielką nienawiścią. Bardziej od pierwszego dnia tygodnia, wkurza mnie niedziela i twarz Oliviera Janiaka, który w programie "Co za tydzień" buszuje w kuluarach wielkiego świata. Nie mogę tego ogarnąć i strawić. Tak jakby mi ktoś wpychał w usta spleśniały kawałek chleba. To jest dopiero miazga, która sygnalizuje koniec laby. Poniedziałek jest spoko, należy go przyjąć na klatę i gdy już się rozpoczyna, radośnie witam go z przytupem.
Post nie będzie jednak o dyrdymałach powiązanych z dniami tygodnia, ani też nie wspomnę o tym, że zaatakowała mnie pietruszka, czy inna cukinia. Dziś bez budowania napięcia i zbędnych wodotrysków, chciałbym opowiedzieć o tym, jak stałem się posiadaczem murzynka, którego teraz podobno trzeba nazywać brownie. Nie byłoby w nim nic dziwnego, gdybym wykonał go ze zwykłej mąki pszennej, która jest mi bardzo bliska, ale postanowiłem użyć w końcu płatki orkiszowe, zalegające na dnie szuflady. Choć moją głowę gwałciła myśl, że nic z tego nie wyjdzie, cały czas miałem nadzieję. Ta podobno umiera ostatnia. W tym przypadku nadzieja wytrwała do końca, a w jej największym rozkwicie pojawił się wcześniej wspominany brązowy wypiek.
- 2 szklanki płatków orkiszowych MELVIT,
- 1 szklanka daktyli,
- 1,5 szklanki gorącej wody,
- 2 łyżki maki ziemniaczanej,
- 2 łyżki siemienia lnianego,
- 1 gorzka czekolada,
- 2 kopiaste łyżki kakao,
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
- 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej,
- 1 łyżka soku z cytryny,
- kilka kropel ekstraktu waniliowego,
- szczypta soli.
- Daktyle zalewamy wodą i po około 30 minutach wrzucamy do blendera i miksujemy na gładki płyn.
- Siemię lniane mielimy w młynku do kawy.
- Czekoladę kruszymy na drobne kawałki.
- Wszystkie składniki mieszamy, po czym przekładamy je do keksówki (20 cm) wyłożonej papierem do pieczenia.
- Pieczemy przez 25 minut w temperaturze 180 stopni.
W zeszłym roku obiecałem sobie, że będę bardziej eksperymentował, kombinował i próbował nowych połączeń. Melduję wykonanie pierwszego smacznego kroku. Życzę wszystkim smacznego oraz udanego dnia :)
mozna pominac lub zastapic czyms czekolade?
OdpowiedzUsuńchleb świętojański czyli karob
OdpowiedzUsuńPyszne, ale moje strasznie się kruszy. Chyba następnym razem będę musiała zmielić płatki orkiszowe. A Wam jak wyszło? Ela
OdpowiedzUsuń