Sytuacja jaka zdarzyła się w sobotni poranek, nie zdarza się zbyt często, ale tym razem to był fakt, a nie tylko wyimaginowany obraz. Zerwałem się wcześnie rano by spakować się przed wyjazdem na Open`er Festiwal i po przygotowaniu wszystkich niezbędnych rzeczy, stwierdziłem że dysponuje sporym zapasem czasu. Choć perspektywa spędzenia całej nocy w plenerze nakazywała wręcz , podjęcie próby leżakowania, jakoś nie mogłem się przemóc i zacząłem nerwowo nabijać kilometry po mieszkaniu. Szukałem inspiracji w szafkach, pudelkach i słoikach schowanych w najciemniejszych zakamarkach szafek. Olśnienie przyszło, gdy otworzyłem drzwi lodówki i dojrzałem miskę z jagodami, które poprzedniego dnia, nabyłem drogą kupna. Nie potrzebowałem już więcej podpowiedzi, gdyż w mojej głowie, jak szesnastka na koncercie Dawida Podsiadło, rozszalała się wizja gorącej buły nadzianej czarnym owocem. Po kilku minutach, z prędkością światła, na parapecie wyrastało już ciasto rozpieszczane przez promienie słoneczne. Akcja rozwinęła się ekspresowo jak w filmie Quentina Tarantino i jeszcze przed wyjazdem z kuchni dobiegały dźwięki walki z pokusą, by nie zjeść wszystkich.
- 2 szklanki mąki pszennej,
- 1 szklanka mąki pszennej krupczatki,
- 40 g drożdży,
- 270 ml ciepłej wody,
- 1 łyżeczka ksylitolu,
- 1 łyżeczka soli,
- 4 łyżki oliwy z oliwek,
FARSZ:
- ok. 300 g jagód,
- 2 łyżki mąki ziemniaczanej,
- 5-6 łyżek ksylitolu lub innego słodzika.
- Imprezę rozpoczynam od przygotowania ciasta. Do miseczki wrzucam drożdże, ksylitol, wlewam ciepłą wodą. Wszystko mieszam i odstawiam na chwilę w ciepłe miejsce, by drożdże "ruszyły".
- Mieszam sól z mąką, wlewam do nich pracujące drożdże, oliwę i wyrabiam bardzo gładkie ciasto. Odstawiam pod przykryciem,na około 30-45 minut do wyrośnięcia. Ciasto powinno zwiększyć swoją objętość co najmniej dwukrotnie. U mnie dopisała pogoda, więc postawiłem michę na parapecie i po ok. 30 minutach, ciasto już z niej wyskakiwało.
- Jagody zasypujemy ksylitolem, dodajemy mąkę i wszystko mieszamy.
- Ciasto jednym strzałem z pięści odgazowujemy, jeszcze raz ugniatamy i dzielimy na 12 części. i rozwałkowujemy na placek 2-3 mm placek.
- Na środku układamy łyżkę jagód i zamykamy formując podłużną bułkę.
- Jagodzianki układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia, smarujemy delikatnie olejem i pieczemy przez 15-20 minut, w pierniku rozgrzanym do 180 stopni.
Jagodzianki, prezentowałyby się jeszcze lepiej, gdyby spływał po nich lukier lub czekolada. Z racji tego, że do wyjazdu zostało już niewiele czasu, odpuściłem ten zabieg i zabrałem je ubrane w cudowny zapach. Gorące buły miały dojechać na Open`era, niestety dobrze nie zdążyły opuścić Grudziądza. Życzę udanego dnia, oraz smacznego :)
świetne przepisy, dobre zdjęcia i odpowiedni humor- taki, jaki lubię :)
OdpowiedzUsuńSmacznie! :-)
OdpowiedzUsuńmmmmmm chyba zabiorę jagodzianki na Woodstock :)
OdpowiedzUsuńMój żołądek dał o sobie znać, gdy zobaczyłam te zdjęcia. Chce takie. :D
OdpowiedzUsuńNo wreszcie i jest ;-) jagody czekają u mamy na odbiór, będzie się działo w kuchni :-) palce lizać. A do tego pysznego dania dojdą kotlety z mizerią
OdpowiedzUsuńWłaśnie patrze jak się pieką...nie umiem lepic bo spod co drugiej wypływaja jagody 😯 ale na pewno będą pyszne.
OdpowiedzUsuńczy ksylitol można zastąpić brązowym cukrem? :) w tej samej proporcji?
OdpowiedzUsuńOczywiście :)
UsuńZrobiłam, wyszły pyszne! :) W niecałą godzinę po zrobieniu z 12 zostały już tylko 2 - niewegańska rodzina pochłonęła aż im się uszy trzęsły! :)
OdpowiedzUsuńA można czynś zastąpić mąkę krupczatkę, jakąś inną mąką? :)
OdpowiedzUsuńWyszły supersmaczne. Dziś będę robić je już drugi raz.
OdpowiedzUsuń