Biegam nakręcony po kuchni i staram się ogarnąć moje rozczochrane myśli, które skutecznie zamazują moją wizję przygotowania posiłku. Staram się zachować zimną krew, ale jestem zakręcony jak włosy Andie MacDowell i gubię wątek kulinarny pomiędzy garnkiem, a patelnią. Za kilka godzin mają przyjść goście, a ja nadal jeszcze nie wrzuciłem niczego do gara i na dobrą sprawę nie wiem od czego mam zacząć. Nie żebym był przesiąknięty wojskowością, ale jedynym słusznym rozwiązaniem jest potężny krzyk i przywołanie wszystkich warzyw na zbiórkę. Echo rozniosło się po kuchni i już po chwili miałem przed sobą cały warzywny pluton, gotowy do podjęcia działań. W pierwszym szeregu ustawił się dumnie wyprężony Por pod rękę z Cebulą, która dumnie prezentowała swe rubensowskie kształty. Zaraz za tą dwójką ustawiły się czerwone jak cegła Papryki radośnie podskakując, licząc na szczególne względy. Zaczęło się robić tłoczno, ale mojej uwadze nie umknęła zbliżająca się cukinia, która wygięta jak rolnik po dożynkach, wyraziła chęć wzięcia udziału w manewrach. Pomyślałem sobie, że już będzie konkret, ale z szuflady wychyla się Soczewica z pytaniem czy może się przyłączyć, bo czuje się porzucona. Zabrałem się do działania i ustaliłem kolejność skoków do gara, zgarniając przy tym spuchnięte Pomidory i Czosnek, bez którego nie wyobrażałem sobie tej imprezy. Uradowany jak dziecko, zamieszałem w swoich myślach i garze, z którego zaczęły wydobywać się nieprzyzwoicie piękne zapachy.
- 3 cukinie,
- 3 papryki,
- 3 cebule,
- 500 g pieczarek,
- 2 pory (biała część),
- 3 ząbki czosnku,
- 1/2 mleczka kokosowego,
- 2 puszki zielonej soczewicy (może być jakakolwiek),
- 1 puszka pomidorów,
- 1 mała papryczka chilli,
- 1/2 łyżeczki kminu rzymskiego,
- szczypta curry,
- szczypta cynamonu,
- szczypta gałki muszkatołowej,
- pieprz,
- sól,
- olej kokosowy.
- Na oleju kokosowym podsmażamy por, cebulę, czosnek i papryczkę chilli.
- Wrzucamy pieczarki i smażymy do momentu odparowania większości wody.
- Dorzucamy pokrojoną paprykę - chwilę podsmażamy.
- Dorzucamy pokrojoną cukinię - ponownie podsmażamy.
- Dodajemy puszkę pomidorów - tak jak poprzednio podsmażamy.
- Doprawiamy.
- Jeśli mamy czerwoną soczewicę wrzucamy na sucho i podlewamy odrobinę wodą lub bulionem. Jeśli jest to wcześniej ugotowana soczewica, wrzucamy i dusimy ja z warzywami, które muszą nabrać miękkości.
- Dodajemy mleczko kokosowe i ewentualnie dodajemy brakujących przypraw.
- Dusimy na małym ogniu jeszcze przez chwilę i spożywamy gorące. Można prosto z gara (takie pyszne).
Idealne do tego dania były by indyjskie chlebki naan, lub klasyczne podpłomyki. Niestety, w związku z brakiem czasu, musiałem się zadowolić kupną bagietką, która spisała się na medal popychając to danie. Reasumując: Uwielbiam jednogarnkowe dania, za to że są jednogarnkowe :) Życzę miłego dnia, oraz smacznego :)
Z mlekiem kokosowym jeszcze takiego nie robiłam... Ciekawie :)
OdpowiedzUsuńDodałam liść kafiru ... klękajcie narody! ;)
OdpowiedzUsuń