Dzisiejsza historia nie będzie wyssana z palca, ani też nie będzie miała nic wspólnego z warzywnymi wodotryskami, które są nieodłącznym elementem gotowania. W związku z urodzinami mojej drugiej połowy, zaplanowałem mały przekręt, który miał jej uprzyjemnić wtorkowe popołudnie. Jak zwykle bardzo musiałem się pilnować, żeby się nie wysypać z pomysłem, jak bilon przy ściąganiu spodni., więc czujnie dobierałem słowa. Czasem w słowotoku mógłbym się zapomnieć i poinformować Magdę, że wziąłem wolne z pracy i cały misterny plan poszedłby w pewną część ciała. Wstałem więc rano, odbębniłem cały rytuał toaletowo-śniadaniowy i najzwyczajniej w świecie wyszedłem z domu, kierując swoje kroki do sąsiadki, by poczekać aż nasza solenizantka/jubilatka wyjdzie do pracy. Gdy wybiła godz. 8:00 zbiegłem do domu i rozpocząłem przygotowania niespodzianki. Choć nie do końca miałem sprecyzowane menu, udałem się z Marcinem vel. Stanisławem na przelot po lokalnych sklepach, by nabyć drogą kupna składniki z których będę mógł coś spłodzić. Ta część planu okazała się bardzo prosta, gdyż w szaleńczym pośpiechu chwytałem wszystko co znalazło się w zasięgu mojego wzroku. W trakcie podrzucania owoców i warzyw, powoli zaczęły klarować się wizje dań, które miały być za chwile wykonane. Na pierwszy rzut poszło ciasto, które z góry założyłem, że będzie banalnie proste, ale..no zawsze jest jakieś ale. Z porzeczek, które przyciągnęły mnie swoim kolorem, wystawały jakieś kikuty, dalej zwane gałązkami, które niestety trzeba było obrać. Przy moich niezgrabnych ruchach musiałem uważać, żeby nie zrobić z nich konfitury, bo jakoś dziwnie pękały gdy wdrażałem szybsze tempo. Kolejne dania będę opisywał w odrębnych postach, ale działo się. No i przychodzi godzina X, gości jeszcze nie ma, a ja kończę zasuwanie na szmacie, żeby pachniało fiołkami i pysznym żarciem. Szanowna Pani partnerka, ma wrócić do domu według moich wyliczeń za kilkanaście minut, dzwoni do mnie i nieświadoma tego co się dzieje w domu, przedstawia plan na dzisiejszy wieczór. Z przykrością informuję ją, że będę trochę później w domu i plan będziemy musieli lekko przesunąć. Rozłączam się i nerwowo oczekuje gości, aż tu nagle...w drzwiach staje zszokowana Magda, która po rozmowie ze mną jeszcze nie zdążyła schować telefonu. Choć nie została przywitana przez gości, którzy mieli lekki poślizg, jej mina była bezcenna gdy zobaczyła, że to ni będzie takie zwykłe, normalne popołudnie. Jeszcze raz najlepszego Madziu ;)
SPÓD:
- 1 szklanka nerkowców,
- 1 szklanka słonecznika,
- 2 szklanki wiórków kokosowych,
- 1/2 szklanki płatków owsianych,
- 1 kopiasta łyżka oleju kokosowego nierafinowanego,
- szczypta soli,
- kilka kropel soku cytrynowego,
- syrop daktylowy (ilość dowolna).
- Nerkowce zalewamy gorącą wodą i odstawiamy na ok. 30 minut.
- Wszystkie składniki wrzucamy do malaksera i mielimy na masę, która będzie się kleić.
- Wrzucamy wszystko do tortownicy (24cm) i ugniatamy.
- Odstawiamy do lodówki.
MASA:
- 2 puszki mleczka kokosowego,
- sok z 1 cytryny,
- cukier puder (ilość jak zwykle dowolna),
- 4 łyżeczki agaru (proszek zagęszczający-wegański odpowiednik żelatyny),
- porzeczki czerwone,
- porzeczki czarne,
- winogrono.
- Całość mleka wrzucamy do garnka, wciskamy sok cytrynowy i cukier, podgrzewamy.
- Agar rozrabiamy w niewielkiej ilości wody.
- Gdy mleko zaczyna wrzeć, dolewamy agar i gotujemy przez ok. 5 minut ( Agar aktywuje się szybciej, ale wolałem mieć pewność).
- Na naszym spodzie układamy owoce.
- Lekko przestudzone mleko wlewamy do tortownicy i po wystygnięciu wkładamy do lodówki. Gdy podczas studzenia mleko zacznie się ścinać, można ponownie podgrzać i konsystencja będzie ponownie płynna.
- Po ok 2-3 godzinach leżakowania w lodówce, ciasto jest gotowe, by wyjechać na stół.
Choć niespodzianka nie do końca wypaliła, bardzo się cieszę, że wszystko smacznie wyszło. Ciasto na pewno zagości w weekend, bo urodziny się przeciągnęły i będą trwały jeszcze kilka dni, jak góralskie wesele. Cóż rzec na zakończenie ? Dzień dobry i smacznego :)
Tego właśnie potrzebowałam na lato! 😍 szukałam czegoś lekkiego, słodkiego, owocowego a zarazem zdrowego w ciąży 😍 a że owocki mam w ogródku będzie ciacho jak się patrzy😍 dziękuję za przepis😍 i wszystkiego naj dla solenizantki😍
OdpowiedzUsuńŚwietne połączenie z kwaśnymi owocami :)
OdpowiedzUsuńCzy jak na spod bede chciała dodać do nerkowców orzechy ziemne, to tez trzeba je moczyć ? Dzieki za odpowiedz ;)
OdpowiedzUsuńChylę czoła Twej kuchennej kreatywności :) rozpływam się nad tym ciastem tak jak ono rozpływa się w ustach!
OdpowiedzUsuńmożna zastąpić mleczko kokosowe z puszki tym wlasnej roboty?
OdpowiedzUsuńRobię już drugi raz :) jest extra.
OdpowiedzUsuń