Czekałem na nią jak zwykle nad brzegiem morza, wsłuchując się w szum fal i krzyk mew, które jak rozwydrzone dzieci sąsiadów rozdzierały ciszę. Nie przejmowałem się, że nie przyszła na spotkanie na omówioną godzinę, gdyż punktualność jest to dla niej pojęcie tak odległe, jak dla mnie matematyka. Licząc ziarenka piasku jak turecki, bazarowy handlarz monetę, przemierzałem kolejne kilometry wzdłuż linii brzegowej, licząc że za chwilę dojrzę w oddali jakąś postać i skończę ten bezcelowy spacer. Zupełnie straciłem poczucie czasu i na dobrą sprawę powoli zapominałem, w jakim celu tutaj przyszedłem. Przepływające przez moją głowę, sekundy, minuty, godziny skutecznie wymazywały z mojej głowy jej obraz i wskazywały bezcelowość mojego oczekiwania. Przesuwałem się coraz dalej, a miejsce, w którym rozpocząłem swoją wędrówkę, zdawało się być kilka kilometrów za mną. Nie myśląc o odległości, szedłem. Nagle na horyzoncie zobaczyłem dwie przyklejone do siebie postacie, które nie zwracając uwagi na otoczenie, uskuteczniały spacerowe orgie. Z każdym krokiem, moje oczy z niedowierzania przybierały rozmiar plastrów arbuza. Przede mną stała ona i jakiś ciemnoskóry absztyfikant, któremu nie przeszkadzała moja obecność i ostentacyjnie zwiedzał jej ciało. Wymieniliśmy się spojrzeniami i nie chcąc im psuć ciekawie zapowiadającego się wieczoru, schowałem się za pobliskim konarem. Zapomniałem już, że to ja miałem rozpracowywać jej wygięte ciało i ochoczo wcieliłem się w rolę podglądacza. Akcja rozwijała się dynamicznie jak w 3645 odcinku Klanu i sprawiała, że chłonąłem obraz, jak t-shirt, zapach oleju po wejściu do smażalni frytek. Nie wiem, kiedy zakończyli i ile czasu siedziałem samotnie na plaży. W głowie cały czas wirował mi obraz tej dwójki, która swą perwersją przeorała plażę, jak dziki kukurydziane pole. Musiałem ich jeszcze namierzyć, zobaczyć co jeszcze potrafią. Od tego dnia zacząłem śledzić ciemnoskórego gościa o imieniu Cacao i wygiętą Cukinię.
- 1 szklanka startej cukinii,
- 2 szklanki mąki pszennej,
- 1 szklanka mąki kukurydzianej,
- 4 łyżki kakao,
- 1/2 szklanki oleju z pestek winogron,
- 1/2 szklanki mleka roślinnego,
- 1 łyżeczka sody oczyszczonej,
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
- 2 łyżki soku z cytryny,
- nasiona z 1 laski wanilii,
- szczypta soli,
- 6 łyżek syropu daktylowego (można mniej, lub więcej),
- 1 czekolada gorzka (polewa),
- 2 łyżki mleka roślinnego (polewa),
- borówki (dekoracja),
- orzechy nerkowca (dekoracja),
- mięta (wykończenie).
- Suche składniki mieszamy i to samo robimy ze składnikami mokrymi.
- Do suchych składników wrzucamy mokre, dorzucamy startą na jarzynówce cukinię i wyrabiamy ciasto.
- Ciasto przekładamy do tortownicy wyłożonej papierem. Ciężko się je rozprowadza (papier się przesuwa), ale warto się poświęcić.
- Ciasto wstawiamy na ok. 30 minut do piekarnika w którym szaleje 180 stopniowa temperatura.
- Po lekkim przestudzeniu ciasta, polewamy je czekoladą rozpuszczoną w kąpieli wodnej z dwiema łyżkami mleka. Jeśli dla kogoś gorzka czekolada jest zbyt gorzka, może dorzucić do niej kilka kropel syropu daktylowego/klonowego/ z agawy.
- Na wierzchu układamy borówki, rozdrobnione orzechy nerkowca, oraz liście mięty.
Nie mogłem się powstrzymać i nie doczekałem zastygnięcia czekoladowej polewy. Ciasto po wyciągnięciu z piekarnika wyglądało jak najbrzydszy twór kulinarny, lecz po zetknięciu z czekoladą i owocem, zaczęło się przeradzać w kuszący rarytas. Plus tego ciasta ? Ekspresowe przygotowanie i genialny smak. Życzę samych słodyczy, oraz smacznego :)
Wygląda obłędnie 😍. Mogę mąke pszenną zamienić na np. orkiszową? 😁
OdpowiedzUsuńorkisz to pszenica także nie będzie problemu :)
UsuńA na jaką mąkę mogę zamienić pszenną, tak aby to cudo wyszło bezglutenowe :-)
OdpowiedzUsuńteż się nad tym zastanawiam
UsuńJa planuje z jaglaną zrobić:)
UsuńCukinia w cieście... No tego jeszcze nie grali 😉 Dzięki za kolejną czekoladową inspirację 👍🏼
OdpowiedzUsuńO proszę, a u mnie na blogu brownie z cukinii, ale tylko zdjęcie. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego bloga, pizza z kalafiora wyszła idealna, na środku się trochę nie dopiekła i się rozwalała (może za krótko ją w piekarniku trzymałam jednak), ale nie różniły się smakiem od klasycznej pizzy! :) Biorę się za testowanie reszty przepisów. Pozdrawiam.
Ale puszyste! :)
OdpowiedzUsuńCzyżby chodziło o tego pana Cacao,autora bestsellerowej powieści "Najwyższa jakość"?;) http://lubimyczytac.pl/ksiazka/306961/najwyzsza-jakosc pozdrawiam wracajac z biegu!K.:)
OdpowiedzUsuńa jakiej wielkosci blaszka????
OdpowiedzUsuńZrobiłem, faktycznie wyciągając z piekarnika nie wyglądało wytwornie, ale po przybraniu nabrało wyśmienitego wyglądu...zamiast kukurydzianej użyłem kokosowej - dało się wyczuć delikatny zapach kokosu ;)
OdpowiedzUsuńohm...mmmmm... OMG... mrau ... dawno się tak nie namruczałam jak przed chwilą... boskie, przerobiłam na bezglta... mmm...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJa robiłam z orkiszem i wyszło! Z tym że dosypałam po pół łyżeczki spulchniaczy (soda, proszek) więcej. Upiekłam to ciasto mamie na urodziny! Przyozdobione pięknie się prezentowało - mama sądziła, że kupione :p Ależ się zajadała! :D Dziękiiii za przepis! :D
OdpowiedzUsuń