Jak już kiedyś wspominałem na swoim facebookowym profilu, do stajni narzędzi i maszyn kuchennych, dołączyła wyciskarka wolnoobrotowa. W związku z tym zacząłem wyciskać ze wszystkiego, co wpadnie mi pod rękę, najpyszniejsze soki na świecie i jaram się ich niesamowitym smakiem, jak wiejski chłopak nowym spojlerem przy Golfie. Większość z nas preferuje soki owocowe, gdyż te wykorzystując swą naturalną słodycz, jak narkotyk namawiają nas do powrotu, a my ślepo jak ćmy wrzucamy kolejne jabłka, pomarańcze i inne grapefruity. Podniecamy się ich smakiem, z zachwytu przymykając oczy, przez co nie dostrzegamy jak bardzo wychylają się warzywa, by z nich również coś wycisnąć. Zawsze gdy usłyszę słowo SOK, zazwyczaj pierwszym obrazem, który wskakuje mi przed oczy jest sterta owoców. Może to przyzwyczajenie z dzieciństwa, w trakcie którego nie przypominam sobie bym spożywał jakikolwiek sok warzywny. Chyba, że ścierałem marchewkę na jarzynówce, posypywałem ją cukrem i przechylałem talerz by warzywna słodycz, skalna cukrem, zalała me usta. Wszystko ładnie pięknie, ale nie o sokach miałem się dziś rozwodzić, lecz o tym co po nich zostaje. Otóż gdy już zdecydujemy się na wyciśnięcie wszystkich płynów z marchewki, pietruszki, selera lub innego szpinaku i zaspokoimy pragnienie wytrawnym sokiem, pojawia się pytanie. Co z resztkami? Przecież to takie suche, wyjałowione i do niczego się nie nadaje. Na mieście gadają, że wcale ta pulpa nie jest taka uboga, gdyż w procesie wyciskania soku, węglowodany idą do szklanki, a białko pozostaje w wiórach, więc jest to gra warta świeczki. Pierwszy pomysł jak skoczny dyskotekowy pajac, uderzył do kotleta, ale to by było zbyt oczywiste i banalne. Być może wykorzystam ten pomysł, gdy nie będzie chciało mi się wymyślać obiadu. Kolejna myśl nakazała wrzucić to wszystko do piekarnika i konkretnie...ale o tym już poniżej.
CHLEB:
- ok. 2 szklanki pulpy warzywnej (4 pietruszki, 4 marchewki, 4 łodygi selera naciowego),
- 300 gram mąki pszennej,
- 1/2 cebuli,
- 3 ząbki czosnku,
- tymianek,
- szczypta majeranku,
- 1/2 szklanki mleka roślinnego,
- 1/3 szklanki oleju (z pestek winogron, ryżowy, rzepakowy...)
- pieprz,
- szczypta sody,
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
- sól,
- kilka kropel soku z cytryny.
- Do pulpy dodajemy rozgnieciony czosnek, oraz drobno posiekaną cebulę. Zdaje sobie sprawę, że nie każdy dysponuje wyciskarką, co nie stanowi żadnego problemu. Warzywa ścieramy na tarce jarzynówce i odciskamy z nich sok, przez gazę lub drobne sito. Sok wypijamy a wióry mamy do wykorzystania.
- Dorzucamy pozostałe elementy i wyrabiamy z nich jednolitą masę,
- Przekładamy masę do keksówki wyłożonej papierem do pieczenia (25cm).
- Układamy na wierzchu pomidory (opcjonalnie).
- Pieczemy przez 45 minut w piekarniku rozgrzanym do 180 stopni.
Gdy w piekarniku rozpieszczany temperaturą, dojrzewa warzywny chleb, zabieramy się za przygotowanie kremowego serka z nerkowców.
- 1 szklanka orzechów nerkowca,
- 1 szklanka wody,
- sok z połowy cytryny,
- pieprz,
- sól,
- 1 czerwona cebula.
Po skompletowaniu zestawu, kroimy chleb i na każdym z kawałków umieszczamy łyżkę białego szaleństwa i dodajemy kiełki, w moim przypadku brokuła. W mojej głowie krążą już kolejne pomysły na wykorzystanie warzywnych resztek, więc co jakiś czas będą się pojawiały recyklingowe pomysły. Życzę udanego wyciskania, oraz smacznego :)
A jak będziesz miał resztki po soku marchwiowo-jabłkowym, polecam pyszne ciasteczka marchewkowe z sezamem. Robię czasem mojemu dziecku właśnie taką zdrowszą wersję ciastek i chrupie z ochotą ;)
OdpowiedzUsuńA mozna ugotować warzywa ? Nie mam sokowirówki😞
OdpowiedzUsuńa można resztki z sokowirówki?
OdpowiedzUsuń