Bardzo często dostaję pytania: Co po treningu? Co przed treningiem ? Co jeść? Chyba uruchomię serię postów, które będą pokazywać to co jem przed biegiem i to co wciągam zaraz po biegu. Dziś krótko i w temacie biegowo-kulinarnym. Po 22 kilometrowym przebiegu, wykorzystałem to co miałem ( czyli nic nowego). Powrót do dzieciństwa i pełnego uśmiechu okresu. Ubarwiłem to sobie kilkoma ( bez szaleństwa) elementami i wciągnąłem ze smakiem popychając to odżywką białkową...ale do rzeczy !
- 0,5 l mleka roślinnego,
- kasza manna ( ok 4 łyżki )
- laska wanilii,
- 1 figa,
- 1 śliwka,
- 1 mandarynka,
- garść prażonego na patelni słonecznika.
- odrobina oleju kokosowego,
- ksylitol ( jak kto chce ).
- Kaszę przygotowujemy zgodnie z instrukcją na opakowaniu, dodając ziarna z laski wanilii. ( U mnie na 0,5 l wrzącego mleka, wrzuciłem 4 łyżki kaszy i mieszałem do uzyskania idealnej konsystencji, czyli jakieś 5 minut. Pod koniec mieszania można dosłodzić. ).
- Po ugotowaniu kaszy, przekroiłem figę, śliwkę i wrzuciłem na rozgrzaną patelnię, wysmarowaną olejem koksowym. Około 1 minuta smażenia i owoce są gotowe.
- Wciskamy wszystko w kaszkę i zasypujemy słonecznikiem.
- Kasza gotowa do spożycia.
Kilka minut i możemy spokojnie wyciągnąć nogi i zajadając pyszny posiłek, przenieść się w czasy beztroskiego dzieciństwa. Zyczę udanej niedzieli. Smacznego :)
SUPER przepisy i dobry humor.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńPsznie wygląda ! Dla mnie kasza manna to też powrót do dzieciństwa ( odległa epoka PRL-U :-)))))
OdpowiedzUsuńUwielbiam twoje przepisy :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :)
UsuńUwielbiam twoje przepisy :)
OdpowiedzUsuń