Siedziałem przy komputerze już kilka godzin, próbując przepchnąć na papier kudłate myśli kotłujące się w mojej głowie.Gdyby nie rytm wystukiwany na klawiaturze, zapewne mój nos by wylądował, w okolicy spacji, a jedynym słyszalnym dźwiękiem, byłoby chrapanie. Byłem już bardzo zmęczony, ale nie budziło to we mnie żadnych negatywnych emocji, bo miałem świadomość, że odwaliłem kawał dobrej roboty. Postanowiłem wstać i rozprostować kości, by za chwilę mój tyłek, nie stał się integralną częścią krzesełka. W planie miałem kilka ćwiczeń rozciągających i trzy podskoki, z których w rezultacie zrezygnowałem, by nie budzić sąsiadów w środku nocy. Gdy zacząłem uskuteczniać ćwiczenia, podejrzane w korespondencyjnym kursie jogi, z kuchni zaczęły dobiegać jakieś dźwięki. Z zaciekawieniem, wychyliłem się zza narożnika i nasłuchując, próbowałem ustalić źródło dźwięku. Na pewno nie był to pająk, który raz na kwartał daje koncert basowy, szarpiąc nić uplecioną w czerwcu. Nie byłą to też ćma, która uderzając o żarówkę próbuje światu udowodnić, że przyklejając się do gorącego szkła można wytrzymać dłużej niż ułamki sekund. Zacząłem się rozglądać za natrętną muchą, która z koleżankami, co noc sprawdza mój próg wytrzymałości, na ich zaczepki. Nie dostrzegłem żadnego z podejrzanych, a dźwięki się nasilały. Podkręcając częstotliwość słuchu, zacząłem się bezszelestnie przemieszczać pomiędzy meblami kuchennymi. Musiałem się dowiedzieć, kto uprowadził bezwzględną ciszę z mojego mieszkania. Otwierałem szafki, szuflady, zaglądałem za każdy mebel. Na koniec zostawiłem sobie lodówkę, której nie chciałem otwierać, by nie stawać , twarzą w twarz z pokusą. Nie wytrzymałem. Szarpnąłem za drzwi i w dolnej szufladzie, zauważyłem zapomnianą przeze mnie kapustę pekińską. Była na wykończeniu i wiedziałem, że jeśli ją tak zostawię, jutro będę miał ją na sumieniu. Choć było już grubo po północy, musiałem się nią zająć i otoczyć należytą opieką. No i jak tu żyć ? Jak nie podjadać w nocy ?
- 1/2 kapusty pekińskiej (nie duża, lecz też nie mała),
- 1 por,
- 3 ząbki czosnku,
- 4 liście laurowe,
- 3 ziarna ziela angielskiego,
- mała papryka chilli,
- 1 puszka soczewicy,
- 1 puszka pomidorów,
- 6 śliwek wędzonych,
- 10 pieczarek,
- 1 łyżka koncentratu pomidorowego,
- 1 łyżka papryki czerwonej słodkiej,
- szczypta papryki wędzonej,
- pieprz,
- sól,
- olej z pestek winogron.
- Por podsmażamy z czosnkiem i papryką chilli na oleju.
- Dorzucamy do garnka, pokrojone pieczarki. Smażymy do momentu odparowania wody z pieczarek.
- Dodajemy przyprawy, pomidory, oraz pokrojoną śliwkę wędzoną.
- Gdy pomidory się nieco przesmażą, tworząc sos, dorzucamy poszatkowaną kapustę pekińską.
- Gotujemy przez około 10 minut, po czym dorzucamy soczewicę.
- Dusimy przez około 5 minut. Gotowe.
Zastosowałem w tym przepisie dwa elementy "zapuszkowane". Jeśli dysponujecie większą ilością czasu niż ja, oczywiście polecam użycia produktów świeżych, przygotowanych przez Was. Niestety, ja muszę dbać o każdą minutę i zdarza się, że sięgam po gotowce. Życzę wszystkim udanego dnia, oraz smacznego :)
Wygląda pysznie :) czy to soczewica brązowa?
OdpowiedzUsuń:-) ostatnia prosta :-) dorzucę tylko soczewicę i zaraz zajadamy! Świetny przepis i dlatego zrobiłam od razu z podwójnej porcji. Wielkie dzięki!
OdpowiedzUsuńA u mnie w lodówce właśnie teraz dogorywa połówka kapuchy pekińskiej :)
OdpowiedzUsuńHmmm...kusisz!
rewelacja...
OdpowiedzUsuń