Już za tydzień, będę świętował. Po raz czwarty stanę na linii startu w Rudzie Śląskiej, gdzie będę zmagał się z 12 godzinnym bieganiem. Gdyby ktoś 5 lat temu powiedział mi, że będę brał udział w biegach 12 godzinnych, najprawdopodobniej kopnąłbym go w miejsce gdzie kończą się plecy i ostentacyjnie popukał się w czoło. Ważący ponad 135 kg facet miał problemy z wiązaniem butów a tu nagle po zaledwie roku biegania i zgubieniu kilkudziesięciu kilogramów, w 2013 roku, ten sam osobnik staje na starcie by zmierzyć się z magiczną setką. Fakt, że tak szybko wszedłem w świat ultra biegania, jest w głównej mierze zasługą Wioli Jedynak, która zaraziła mnie bieganiem długodystansowym. W 2013 roku zamierzenie było proste, przebiec 100 km i udało się to osiągnąć ( 100, 861 km ). Tamtego dnia dowiedziałem się, że bieganie ultra boli, ale najlepsze jest to, że zaprzyjaźniłem się z tym bólem.
W 2014 roku, postanowiłem ponownie chwycić byka za rogi i z racji tego, że atmosfera na tej świetnej imprezie jest niepowtarzalna, wystartowałem ponownie. Przygotowany byłem bardzo dobrze, sporo czasu spędziłem na treningach i cel był jeden, dołożyć kilka kilometrów do zeszłorocznego wyniku. Początkowo bardzo mnie poniosło i pierwszą setkę miałem już po niespełna 10 godzinach. Kolejne minuty, godziny były dla mnie przeprawą przez tor przeszkód, które stawiała głowa. Udało się nabiegać 113,146 km co jednocześnie dało mi 3 miejsce w kategorii wiekowej.
W 2015 roku nie wyobrażałem sobie sezonu startowego, bez dwunastki w Rudzie. Dlatego bez żadnego zastanowienia zapisałem się i jak co roku w kwietniu, zawitałem na Śląsku. Tym razem postanowiłem pobiec mądrzej, z rozwagą.Nie nastawiałem się na żaden wynik, gdyż ten start miał być dobrym przygotowaniem pod moje zeszłoroczne wyzwanie jakim było przebiegnięcie 800 km w 10 dni. Pamiętam, że pogoda ostro dała się wszystkim we znaki i słońce prażyło od wczesnych godzin porannych. Z racji tego, że lubię się "przysmażyć" cały dystans przebiegłem bez koszulki, za co zapłaciłem kilka dni później, walcząc z piekącą skórą. Pobiegłem głową, wykorzystując luki w upałach, gdzie można było lekko podkręcić tempo, a gdy słońce prażyło, delektowałem się swobodnym truchtem. Tak jak rok wcześniej wskoczyłem na 3 m-ce w kategorii wiekowej z wynikiem 114,962.
W tym roku, nie mam konkretnego planu, ani strategii. Zamierzam stanąć na starcie, pobiegać przez 12 godzin i szczęśliwie ukończyć bieg z uśmiechem. Przesłanie tego wpisu jest jedno !!! Nie rezygnujcie z realizacji waszych marzeń, planów. Bez względu na miejsce w którym się aktualnie znajdujecie, wszystko jest w zasięgu ręki. Wystarczy odrobina konsekwencji, szaleństwa, determinacji, optymizmu i wszystko jest możliwe.
Relacje z trzech lat są dostępne w internecie. Zapraszam do lektury.
Podziwiam... nie wyobrazam sobie takiego dystansu. W ubiegla niedziele tj 10 kwietnia przebieglam swoj pierwszy polmaraton.. Maraton, to juz jest dla mnie niewyobrazalna odleglosc.. a 114 km ??!! szok! ☺
OdpowiedzUsuńJa biegam czasami często po 10-12 km i czuję się dobrze i szczerze mówiąc mógłbym przez kilka lub kilkanaście dni pod rząd przebiec 10 km dziennie w ciągu 1 godziny, ale gdy któregoś dnia przyspieszę 10 km w 55 minut to odczuwam ból w kostkach w stopach i potrzebuję 1 dzień regeneracji.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie pokonania 100 km w ciągu 1 dnia. Podziwiam i wielki szacun ☺