Po przyjściu z pracy byłem tak wyczerpany, że nie miałem siły, by ściągnąć buty czy zrzucić z siebie przemoczoną kurtkę. Padłem na łóżko i nie kontrolując podróży górnej powieki w kierunku dolnej, dałem się przygarnąć przez ramię Morfeusza. Odpłynąłem w najprzyjemniejszy ze znanych mi sposobów, nie tracąc kontaktu z rzeczywistością. Czułem jak moje ciało, ogarnia błogi sen. Lekkość, z jaką przemieszczałem się w myślach, sprawiała że na moich ustach malował się uśmiech, jak przy potężnej porcji jaglanego tiramisu. Potrzebowałem tego, jak moherowa aktywistka, nowych marketowych promocji. Nie wiem, ile czasu poświęciłem na integrację z miękkością łóżka i myślową ekstazę. Chciałem spać szybko, bo wiedziałem, że ta chwila choć jest, za chwilę może się przerwać jak pajęcza nić przy świątecznym sprzątaniu. Nie pomyliłem się. Nagle coś gruchnęło, stuknęło, a od strony kuchni zaczął dobiegać dźwięk dziwnego szurania. Sen, którym tak się cieszyłem, choć jeszcze się do końca nie rozwinął, nagle się urwał jak hejnał z Wieży Mariackiej. Nie czekałem na rozwój wydarzeń i pognałem do kuchni, sprawdzić co się dzieje. Zanim dotarłem do źródła hałasu, potknąłem się o wytaczającą się z pomieszczenia puszkę. Przy akompaniamencie siarczystego "Ku*wa mać" gruchnąłem o ziemię. Nie chciałem się podnosić. Na przekór temu, co się działo, zamierzałem poleżeć na złość sobie i turlającym się obok mego ucha konserw. W takich chwilach targają mną jednak podwyższone stany emocjonalne, wypychane przez świdrujący głód. Wstałem, ugotowałem, zjadłem.
- 2 cebule,
- 1 puszka pomidorów,
- 1/2 puszki zielonego groszku,
- 1/2 puszki kukurydzy,
- 3 ząbki czosnku,
- 2 łyżki soku z cytryny,
- 1 łyżeczka pasty sambal oelek,
- 2 kopiaste łyżki stałej części mleczka kokosowego,
- 1 łyżka curry,
- 1/2 łyżeczki cynamonu,
- 1/2 łyżeczki imbiru,
- szczypta kminu rzymskiego,
- płaska łyżeczka kurkumy,
- szczypta ostrej papryki,
- pieprz,
- sól,
- 1 kostka tofu wędzonego,
- opakowanie makaronu rigatoni,
- olej kokosowy,
- Makaron gotujemy al dente.
- Cebulę podsmażamy na rozgrzanym oleju kokosowym.
- Gdy cebula się zeszkli, dodajemy pomidory z puszki.
- W chwili gdy pomidory się przesmażą, dodajemy groszek, kukurydzę i czosnek. Dusimy przez około 5 minut na małym ogniu. Doprawiamy
- Dokładamy do całości tofu pokrojone w kostkę i mieszamy z pozostałymi składnikami.
- Dodajemy mleczko koksowe, mieszamy i dusimy przez około minutę. Po tym czasie dodajemy sok z cytryny, mieszamy i przekładamy do garnka z ugotowanym makaronem. Mieszamy.
- Podajemy z zielonym akcentem. Wskazana jest pietruszka, kolendra...a ja akurat miałem szczypior.
Idealna propozycja dla tych, którzy nie chcą spędzać w kuchni kilku godzin i są bardzo głodni. Ten makaron zamierzam zaserwować przed sobotnim biegiem :) Życzę udanego dnia i smacznego :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz